środa, 22 września 2010

w miłości trudno rozpoznać podróbkę...

Bardzo zawiodłam się tym jak słitaśnie kończą się przygody czterech przyjaciółek, Seksu w wielkim mieście, Carrie, Mirandy, Charlotte i Samanthy. Tylko co jest gorsze? Czy to, że zainspirował mnie amerykański serial o miłości i ciuchach, czy może to, że ostatnia scena tak mnie wzruszyła, że się poryczałam?

Seks w wielkim mieście to historia o pięknej przyjaźni czterech kobiet.
Wszystkie łączy jedno.
Metki i Miłośc.
Problem w tym, że w miłości trudno rozpoznać podróbkę.
Carrie szukała czegoś wielkiego. Mr. Big... Okazuje się, że kiedy zjawia się wielka miłość, nie zawsze bywa łatwo.
I choć przez te wszystkie lata Seksu w wielkim mieście,  porwał ją prąd życia, udało jej się pozostać na tym samym etapie... Był Aidan, był Aleksandr Pietrovsky i pewnie paru innych, których nie pamiętam. Ale cały czas był, jest i będzie Mr. Big.

Historia kończy się pięknie, bo happyend'em. Może to dlatego się poryczałam? A może przeraziłam się, że i moja telenowela szczęśliwie skończy się dopiero jak będę miała 43 lata? :P
Jeśli tak wygląda miłość i przeznaczenie to ja dziękuję i wybieram miłość do metek!! ;)


4 komentarze:

  1. Ten serial jest jak Moda na sukces albo Guiding Light - taka sama ambicja. Czas spędzony na takim czymś powinien podlegać opodatkowaniu od nieróbstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. mmm... Cóż za obeznanie w temacie!! Pozazdrościć;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, moja Babcia, jak jeszcze była na chodzie to oglądała Modę na Sukces (czyli jakiś rok 2007). Ja ostatnio będąc w domu na L4 przeskakiwałem po kanałach... patrzę a tu MnS. I nadal wiedziałem kto jest kim i z kim. O drugim serialu dowiedziałem się z wp, że to rekord w kręceniu (w sensie ilości lat i odcinków).

    OdpowiedzUsuń
  4. na szczęście nikt nie wpadł na pomysł żeby pokarać ludzi Modą na Sukces w kinach! ;)
    a tak na marginesie to wpis nie jest o serialu tylko o miłości więc masz komentarze nie na temat..?

    OdpowiedzUsuń