piątek, 26 lutego 2010

Słodko gorzki tamtych czasów smak...

I znowu cofnę się w czasie. W tym wpisie wspomnę moją byłą firmę.
Jako lojalny, były pracownik będę używać wymyślonych imion, a firmę nazwijmy "Krzak"! Pamiętam jak zawsze wpajano nowym pracownikom, jak i klientom, że nie jesteśmy firmą "krzak" i ceny naszych usług są wysokie nie bez powodu!!
Po współpracy z tą firmą mam zarówno miłe wspomnienia jak i takie, które wolałabym wymazać z pamięci.
Podzielę wpis na kilka podtematów.

LUDZIE I ATMOSFERA - to bardzo ważny czynnik, choć niektórzy bardziej cenią sobie kasę:)
Atmosferę w firmie możemy podzielić na tą dobrą, która była wśród pracowników i ferment, który siały osoby wyżej postawione!
W firmie Krzak poznałam naprawdę wielu wartościowych i najbanalniej mówiąc, fajnych ludzi. Znalazłyby się dwie, może trzy osoby, które mnie czegoś nauczyły. Choć tak naprawdę uczyłam się na własnych błędach!:) W większości przypadków, zmieniając pracę tracimy kontakt z osobami, z którymi byliśmy naprawdę blisko! W końcu firma nie jest po to żeby znajdować sobie w niej przyjaciół!! Gdy dowiedziałam się, że moja kariera w firmie Krzak dobiegła końca grzecznie podziękowałam za współpracę, uścisnęłam dłoń Pani Dyrektor i powiedziałam, że wiele się nauczyłam! Nigdy nie zapomnę Jej zdziwionej miny! Mam silny charakter i za pewne spodziewała się, że powiem Jej co myślę o tym wszystkim. A tu szok! Podpisałam papier, zabrałam kopię i poszłam do swojego pokoju po rzeczy. Idąc po nie obeszłam całą firmę, by pożegnać się z bliższymi mi osobami. Okazało się, że jest ich całkiem sporo! Znajomi żegnali mnie z żalem. Mało tego! Informacja, że mi podziękowano rozeszła się bardzo szybko i zaczęłam dostawać smsy, telefony i wiadomości na gg, że będzie im mnie brakowało!!! To co czułam tamtego dnia i czytając każdą taką wiadomość jest nie do opisania! Do dziś utrzymujemy kontakt, niby tylko na gg, ale jednak:) Pisałam, że firma nie jest po to żeby znajdować przyjaciół...
Z założenia... no nie jest! Ale ja trafiłam w firmie Krzak na Anie! To jedna z tych osób która mnie czegoś nauczyła. Jest ode mnie młodsza, przez pierwszy tydzień współpracy doprowadzała mnie do szału, ale okazało się, że ma głowę na karku i jesteśmy dla siebie jakby stworzone! W pracy i prywatnie!:) Jest jeszcze Ewka. Już daawno nie pracuje w firmie Krzak, ale nadal systematycznie się spotykamy. W czerwcu wybieram się na Jej ślub:)

POLITYKA FIRMY - czy tam coś takiego jest?
Cały klimat psuł fałsz, od którego powietrze było aż gęste! Poza tym, że oszukiwani byli klienci, firma oszukiwała też pracowników. Nie wiadomo co gorsze! W firmie Krzak nie można było uznać za motto ani "Klient nasz Pan!" ani "Z niewolnika nie ma pracownika!". To co najważniejsze to "Reklama dźwignią handlu!", a jakimi środkami firma osiąga sukces to już nie istotne!!
Ściema to chleb powszedni. Mówiono nam jedno, a okazywało się, że jest inaczej. Chaos... Pomysły wymyślane w 15 sekund, były narzucane bez możliwości przedyskutowania. Później okazywało się, że pomysł wymyślony w 15 sekund jakimś cudem nie działa w praktyce!?! :O
Osoby na stanowiskach kierowniczych to w 90% takie pomysły w 15 sekund!!
Coś o czym wiedzą WSZYSCY w firmie Krzak to to, że nie opłaca się być dobrym w tym co się robi! Zwalniają dobrych, odpowiedzialnych pracowników, którzy mogliby... coś zmienić;)

KORZYŚCI - podwyższyłam kwalifikacje, zabrałam ze sobą wspomnienia i kontakty do znajomych
Żeby przetrwać w takim miejscu trzeba mieć oczy i uszy naokoło głowy i nie tylko! Od zawsze miałam psychologiczne podejście do życia, analizowałam, wyciągałam wnioski. Jednak to tam jeszcze lepiej poznałam człowieka od środka! Wiadomo, tego wymagało moje stanowisko! Jestem bezpośrednia, ale tu nauczyłam się negocjować z klientem, wiąże się to z manipulacją (bardzo przydatna rzecz w pracy i gdy trzeba coś załatwić), która była stosowana przeciw klientom naszej firmy (nie mam z tym nic wspólnego, nie moja działka).


Co wyniosłam z firmy Krzak?
Doświadczenie, na pewno. Mogę sobie dopisać coś nowego w CV, jednak w innej pracy te umiejętności mogą mi się nie przydać...
Znajomi i przyjaciele to coś czego nie wpiszemy w CV. W naszych rękach leży to, by to Oni chcieli mieć nas w swoim Życiorysie!!


"Dawniej żądałem od ludzi więcej niż mogą dać: ciągłej przyjaźni, nieustannego wzruszenia. Dziś umiem od nich żądać mniej, niż mogą dać: towarzystwa bez frazesów. I ich wzruszenie, ich przyjaźń, ich szlachetne gesty zachowują w moich oczach całą wartość cudu: są łaską."
Albert Camus

czwartek, 25 lutego 2010

Przeszłość.... ale czy na pewno?

"Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami..." Wszyscy to znamy. Ten wstęp kojarzy nam się z bajką. Ta bajka zaczęła się prawie siedem lat temu. Poznaliśmy się w liceum, ja byłam w pierwszej klasie, a T. w drugiej. Spotykaliśmy się przez rok. To była miłość, jednak nie jak z bajki, bo nie "żyliśmy długo i szczęśliwie". Mimo, że wszystko układało się pięknie, poróżniła nas dojrzałość emocjonalna i poczucie odpowiedzialności. Koniec.
W sierpniu 2009 nasze drogi znowu się zeszły. Napisałam do Niego, z uprzejmą prośbą by zmienił swój opis na gg, bo jest na irytująco niskim poziomie. Pod pewnym względem jesteśmy do siebie podobni - oboje lubimy gry słowne, wymagające myślenia, riposty, lubimy prowokować w rozmowie. Napisałam, że ciekawa jestem czy gdyby stanął ze mną twarzą w twarz, nadal byłby taki mocny w gębie. No i stało się. Spotkaliśmy się. I tu był pies pogrzebany! Spotkanie było naprawdę udane, świetnie nam się rozmawiało, powspominaliśmy. Przypomniał mi do jakich szalonych rzeczy byłam kiedyś zdolna! Dziś nawet za pieniądze nie zrobiłabym takiej wsi!:) Chociaż... To była miłość... Człowiek za siebie nie odpowiada. Wszystko widzimy w "innych barwach". Z szarej codzienności trafiłam w dziwną przestrzeń, gdzie od pierwszego spotkania widoczne były te "inne barwy"! Tak zwane "Zauroczenie" objawia się palpitacjami serca, motylkami w brzuchu, i wybujałą wyobraźnią "jakby to pięknie było gdyby..."
Wybujała wyobraźnia została tu wymieniona przeze mnie nie bez powodu. Wyobrażałam sobie, że po latach przeznaczenie połączyło nasze drogi, jesteśmy innymi, lepszymi ludźmi i jesteśmy dojrzalsi o siedem lat! Jednak siedem lat to dla T. za mało! Dla Niego i dla naszej bajki, żeby mogła trwać! Pewnego dnia T. zniknął... Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na smsy, maile, wiadomości na gg czy jakiekolwiek inne!!! Nie pisałam rzewnych wiadomości... Prosiłam o kontakt, o wyjaśnienia. Jednak takowych nie otrzymałam do dziś. To jak się zachował, że nawet nie napisał choćby smsa o treści "spi.....aj z mojego życia" tylko zniknął bez słowa, świadczy o tym, że nadal jest niedojrzały emocjonalnie. A nic na to nie wskazywało. Jak to się mówi... "młody, zdolny, atrakcyjny"!:) Ale co z tego skoro TCHÓRZ????
T. jak tchórz :)
Mówił, że mnie kocha...
Że to, że się spotykamy to najlepsza rzecz jaka mogła mu się przytrafić...
Chciał bym była nie tylko jego partnerką, ale też przyjaciółką...
Prosił bym go nie zraniła...
I to właśnie dlatego do dziś zastanawiam się jak mam jeszcze kiedyś uwierzyć w tak piękne słowa. Jak mam uwierzyć gdy mężczyzna powie "Kocham Cię!"?? Przecież On mówił! Przecież wydawało mi się, że to miłość! Wydawało... czyli znowu spotykamy "wybujałą wyobraźnię" powszechnie zwaną "różowymi okularami". Będąc w pracy, gdy tylko musiałam odejść od biurka, nie ważne czy na 10m czy dalej, zawsze brałam ze sobą telefon. Jadąc autobusem, idąc ulicą miałam telefon w kieszeni i trzymałam go w ręku, w oczekiwaniach na wiadomość... Widywaliśmy się zwykle dwa razy w tygodniu. Dzwonił i pisał rzadko. I to właśnie dlatego było tak magicznie! Nigdy w życiu tak nie tęskniłam. Nigdy nie cieszyłam się tak ze spotkań i każdego głupiego smsa!
To już przeszłość... ale czy na pewno??? Po pierwsze czeka mnie jeszcze jedno spotkanie z T. ponieważ w jego domu został mój pierścionek. Po wieeelu próbach skontaktowania się mamy zaplanowane spotkanie na poniedziałek
1 marca, ale znając T. na 99% do niego nie dojdzie! Po drugie zostałam zraniona i boję się znowu usłyszeć "kocham Cię". Boję się zaangażować, bo wiem, że ten piękny stan zauroczenia oślepia... I wtedy przychodzi rozczarowanie. Uświadomienie sobie, że "nie w takim Dżemsie się zakochałam!!!" albo po prostu rozstanie! Boję się nie tylko usłyszeć te słowa. Boję się myśleć o wspólnej przyszłości. Boje się planować coś wspólnego np. teatr na późniejszą datę niż za tydzień! To za pewne złe podejście. I z pewnością nie uchroni mnie od ewentualnego rozczarowania! Ale załączył mi się taki mechanizm obronny i nie panuję nad nim. T. jest przeszłością. On zniknął nie kończąc związku osobiście, a ja żyłam w niepewności przez dwa tygodnie, usprawiedliwiając go problemami rodzinnymi i służbowymi. Przez jego niedojrzałość, egoizm, ignorancję i tchórzostwo tkwi to we mnie do dziś....

co TO będzie....?

Zacznijmy od tego, że jeszcze nie wiem jaki charakter będzie miał ten blog. Obecnie jestem bezrobotna i mając sporo wolnego czasu jest szansa, że coś napiszę. A o czym? Nie będę się oszukiwać... po tym co mnie ostatnio spotkało, pewnie będę pisać o tym co czuję. Jeśli będę pisać:)