czwartek, 17 maja 2012

From Barcelona with love


Jest kilka miejsc na świecie, które obowiązkowo trzeba odwiedzić. Jednym z takich miejsc jest Barcelona.
Słynie ona z wyjątkowej architektury i wielu cudownych miejsc na prawdę wartych zwiedzenia.  Barcelona w odróżnieniu od np. Warszawy nie została nigdy zniszczona dzięki czemu budynki w tym mieście są bardzo stare. Powstała w starożytności (III wiek p.n.e) jako kolonia rzymska. W Dzielnicy Gotyckiej, w której mieliśmy przyjemność mieszkać przez tydzień, nadal są pozostałości z tego okresu. To piękne miasto, poza klubem FC Barcelona, słynie też z tego, że jest "głośne". Co to znaczy? Otóż kto nie miał okazji przekonać się na własnej skórze pewnie spodziewałby się tego co ja. Czyli południowców zachowujących się głośno jak np. Włosi. Coś w tym jest. Trzeba jedynie dodać do "czegoś" gwar tego miasta, który zaczyna się ok 10:00 rano, ustaje na czas sjesty i trwa do ok. 6:00 nad ranem. Ciasna uliczka (o szerokości takiej, że może przejechać nią samochód osobowy i minąć jednego człowieka nie uszkadzając go), nad którą mieliśmy balkon, świetnie oddawała to jak żywym miastem jest Barcelona. Najwyraźniej mój organizm docenił ciszę jaką mam w domu, bo od powrotu do Warszawy śpię jak zabita :) 



Kontynuując temat architektury - budynki projektu Antoniego Gaudiego. Robią wrażenie mimo, że nie należą do pięknych. Część z nich jest dziwna jakby wyjęta z bajki (styl secesyjny), część to mroczne, gotyckie, budowle jak Sagrada Familia.

  Sagrada Familia


Park Gaudiego. Ciekawe, baśniowe miejsce. Pełno zieleni, palm, papug i budowle, z których słynie Gaudi czyli mozaiki. W muzeum mieszczącym się w parku nic nadzwyczajnego, można odpuścić.

Plaża... Wytrzymaliśmy może 3 godziny. Czym się różni od innych? Po pierwsze i najważniejsze: gdy podnosiliśmy głowę w zasięgu wzroku mieliśmy ok 20 osób świadczących przeróżne usługi. Od masażu, który oferowały Azjatki (nie Panowie, nie takie jak w Waszych fantazjach;), przez "bir or samfing to smołk", po okulary, kapelusze, pareo itp. Wracając do "samfing", w tym mieście więcej ludzi pali jointy niż papierosy! Wychodząc wieczorem na spacer zaraz jakiś czarnoskóry Zią witał nas "What's up? Wanna smoke?". 


Większość miasta zwiedziliśmy,  zjeżdżając je na rowerach. Super sprawa. Szybko, przyjemnie i nie bolą nogi jak od pieszych wędrówek. Powyżej na zdjęciu port, a ja pokazuję mega górę, na którą wjechaliśmy dzień wcześniej na rowerach (atrakcją jest kolejka linowa, którą można wjechać na górę). Byłam z siebie dumna, bo źle się czułam tego dnia, a było stromo tak, że czasami musiałam prowadzić rower. 
Na owej górze, poza wspaniałą panoramą, wiele ciekawostek. Parc de Montjuïc, muzeum Joan Miró (jego sztuka średnio trafiała w nasze gusta), Stadion Olimpijski i wiele innych. 


Panorama Barcelony ze Wzgórza Montjuïc, w oddali pomnik Krzysztofa Kolumba.

<3



I na koniec coś, czym jarałam się chyba najbardziej - La Boqueria - piękny, kolorowy bazar. 
Zafascynowała mnie kreatywność ludzi handlujących tam, których stragany są jakby dziełem sztuki, piękne jak wystawy sklepów. Nie wiem czy to jak prezentowane są tam towary wynika z tego jacy są Ci ludzie czy to po prostu GENIALNY marketing. 






piątek, 11 maja 2012

Jubileusz

1-ego kwietnia minął rok od dnia kiedy poznałam tego Jedynego!
Czas leci niesamowicie szybko. Z jednej strony czuję się jakbyśmy byli razem od lat. Tak działa ogrom cudownych, wspólnie spędzonych chwil. Pamiętam wszystko ze szczegółami. To jak tamtego dnia wszedł do klubu i od razu wpadł mi w oko, to jak wspólna znajoma nas sobie przedstawiła i jak pierwszy raz zaproponował spotkanie. Pamiętam jak byliśmy ubrani... Pamiętam pierwsze randki, pierwszy pocałunek. 
Jednak to przecież tylko rok i całe życie przed nami. Życzę nam by następne wspólnie spędzone lata były conajmniej tak cudowne i intensywne jak ten, który własnie minął.